poniedziałek, 27 października 2008

Notka urodzinowa


Dzisiaj Piszpan obchodzi urodziny, więc pożyczył sobie wszystkiego najlepszego i parę złotych na urodzinowe rozrywki:


niedziela, 26 października 2008

Reklama na kryzys

David Ogilvy napisał, że reklama w czasie kryzysu gospodarczego to szczególnie opłacalna inwestycja. Szum reklamowy z deka przycicha, spada popyt na media i usługi reklamowe, a nasz brand nabiera nowej, ważnej wartości (bo niby kto wydaje na reklamę gdy inni tną koszty, hę?).

Wszystko to piękne, dobre i prawdziwe, powiadacie, jak Platon - czekoladowy baton. Ale jak to zrobić, gdy kryzysowe tsunami zmywa nam klientów, a z nimi nasze przychody. Jak się reklamować, gdy w dziurawej kieszeni hula wiatr i wywiewa szeleszczące pliki ecie-pecie? To dopiero jest pytanie. A poniżej odpowiedź:

Przepis na bezpłatną akcję reklamową

Na wstępie wyjaśniam, że chodzi o normalną, pełnowartościową reklamę, bez żadnych kruczków, półśrodków i tanich zamienników. Przepis został z powodzeniem sprawdzony, a mój klient nie wydał nawet złamanego pezetela.

Do przygotowania takiej reklamy będziemy potrzebować następujących składników:
  • marki, firmy lub idei, które będziemy reklamować
  • 2 porcji dużych dostawców towarów i usług dla naszej firmy
  • 4-8 porcji mniejszych dostawców
  • przytomnego marketingowca
  • szczypty dobrej woli
Wszystkie składniki mieszamy w odpowiednich proporcjach, wykonujemy kilka prostych operacji, parę maili, kilka rozmów przez telefon, umowa, akceptacja projektu, cierpliwości, cierpliwości, mniej więcej po miesiącu nasza reklama zaczyna działać. Tak właśnie możemy zrealizować zarówno akcję wizerunkową, jak i sprzedażową czy informacyjną, czy jakkolwiek ją nazwiemy, docierając do dowolnie zdefiniowanych odbiorców, z dowolnym przekazem, z dowolną kreacją. Bezpłatnie. Dlatego wybaczcie, że pytania o szczegóły, mechanizm i istotę tego przepisu pozostawię bez odpowiedzi, choć je znam. Więc tym razem nie pochwalę się zrealizowanym kejsem, który mógłby te szczegóły wydobyć na jaw, ale jeśli zechcesz, możemy przyrządzić.

środa, 15 października 2008

Konkurs "Trailery literatury"!

Konkurs na dekonspirację Piszpana zakończył się sukcesem, ale tylko dla Piszpana. Żaden z moich czytelników nie odkrył, kim jest Piszpan, więc nagroda pozostanie w sferze niespodzianek, czym ogłaszam zakończenie ubiegłotygodniowego konkursu i na jednym wdechu ;) zapraszam do konkursu następnego.

Zadanie konkursowe:

Mam cztery nowe książki. Każdą z nich chciałbym natychmiast przeczytać. Mogę czytać symultanicznie, tj. wszystkie na raz, ale od którejś muszę zacząć. Co robić? Obejrzyj poniższe trailery literatury i poradź Piszpanowi, co go wciągnie i nie puści do ostatniej strony. Swoją przekonującą poradę wpisz w komentarzu pod postem.

Trailery:



"Empire V" Wiktora Pielewina to już szósta książka Pielewina, którą będę czytał. Najlepsze jest "Życie owadów" i "Święta ksiega wilkołaka", najsłabiej wypada "Generation P", ale wszystkie pożerałem z maniacką zaciekłością. W każdą wciągała mnie odurzająca mieszanka science-fiction, kultury popularnej i mistycyzmu. Każda zarażała szaleństwem pomysłów, stylem i humorem. "Empire V" - rzecz o tajnym imperium rosyjskich wampirów miała już swoją niespodziewaną premierę. Rękopis został wykradziony z wydawnictwa i opublikowany w internecie. Do czytania w godz. od 23.00 do 1.00.




"Legendy o krwi. Antropologia przesądu." Joanny Tokarskiej-Bakir to kolejna demoniczna książka z dzisiejszej półki, ale tym razem o upiorach żywych, prawdziwych i obecnych. Prawie osiemset stron socjologicznych obserwacji, dokumentów, wywiadów, zdjęć, rycin, faktów i dat. Np. okładka "Newsweeka" 14/2004 ze zdjęciem kluczy znalezionych po ekshumacji ofiar Jedwabnego. Do czytania i szperania.




"Cukier w normie z ekstrabonusem" Sławomira Shutego to "Nowy wspaniały smak" + 8 nowych opowiadań. Jak nie znasz Shutego, poczytaj "Blok", a potem "Zwał", okrzyknięty najbardziej nieprzyjemną, antykorporacyjną książką sezonu. Shuty ma u mnie trzy plusy: pierwszy za jadowite, anarchistyczne poczucie humoru, drugi za celne obserwacje, a trzeci za wyczucie żenady. Więc kupuję Shutego. Do czytania na klozecie.



"Stambuł" Orhana Pamuka to 500 stron opowieści "o cyprysach i ciemnych dolinach, o opuszczonych i zaniedbanych nadmorskich domach, starych, przeżartych rdzą statkach i Bóg jeden wie jakich towarach". To 250 stambulskich zdjęć, rycin i gazet sprzed 20, 30, 50 i 100 lat, na których ulice Stambułu wyglądają jak poklecona, drewniana, brukowana Młynowa, z białym, smukłym minaretem między drzewami - jak z wieżą św. Rocha. Do powolnego sczytywania każdej frazy.

Nagrody:

Dla autora komentarza, który przekona Piszpana, od jakiej książki zacząć czytanie, Piszpan napisze nagrodę-niespodziankę :)

wtorek, 7 października 2008

Zagadka

Przeczytaj artykuł w wyborowej i zgadnij gdzie kryje się Piszpan. Dla zwycięzców, którzy wpiszą w komentarzu prawidłową odpowiedź, Piszpan przewiduje nagrody-niespodzianki.

Paka!

sobota, 4 października 2008

A ja lubię Białystok


Dzisiaj wtrącę swoje 3% zeta do dyskusji na temat "Wschodzącego Białegostoku". Zacznę od malkontentów, którzy stękają, że kontury w logo nieczytelne, czapeczki szmatławe, eventy za wcześnie, Jaga za słaba, Podlasie zapyziałe, a w ogóle to wszyscy rozgarnięci stąd spadają i kto ile wziął za te gnioty. Malkontentom mogę powiedzieć tyle: zróbcie lepiej, barany.

Z jednej mańki zgadzam się z prowokacyjną krytyką redaktora. A. Kłopotowskiego, który zjechał kampanię wewnętrzną. Komunikacja jest słaba i nieprzekonująca - wizual zdeka monotonny, a copy drewniane. Owszem, czyste, wyraziste i spójne to wszystko, a nawet miejscami fajne, zwłaszcza trampki, ale nie przekonuje, że Białystok jest interesującym miastem.

Ale z drugiej mańki - czy kampania wewnętrzna miała nas do tego przekonywać? Redaktor K. biadoli, że plakaty mu nie powiedziały, za co ma ukochać Białystok. Panie redaktorze, jeśli Pan nie wie, za co Pan lubi nasze miasto, to żaden plakat tego Panu nie powie! Nie o to chodzi. Kampania wewnętrzna miała nam uświadomić, że mieszkają tutaj pozytywni ludzie, którzy robią coś fajnego, którym się chce (komu sie chciało sie przyjść wczoraj na poranny event, aby wypić kawę z Prezydentem Budzikiem, proszę podnieść rękę i nacisnąć przycisk "skomentuj").

W kampanii wewnętrznej chodzi o to, aby pobudzić nas do myślenia, rozmowy i aktywności. Bo każdy z nas lubi Białystok z innego powodu. Więc może zamiast siać defetyzm i okazywać wzgardę zjadaczom kebabu, niech Pan we własnej głowie, a nie na plakatach, poszuka powodów, dla których chce Pan mieszkać i pracować w Białymstoku. Bo już niedługo ruszamy z kampanią zewnetrzną, w której będziemy przekonywać mieszkańców Warszawy, Wrocławia, Krakowa i Poznania, że warto do nas przyjechać, zamieszkać, studiować, pracować i robić tu interesy. Co Pan im powie jak zadzwonią do redakcji i zapytają dlaczego warto?

Ja wiem dlaczego lubię Białystok. Białystok jest miastem, w którym żyją pozytywni, ciekawi, aktywni, kreatywni ludzie. Owszem, może przeciętnie jesteśmy nieco bardziej zaściankowi, może niedostatecznie wyrafinowani, ale za to o wiele bardziej otwarci, naturalni i bezpretensjonalni. Na marginesie - Białystok jest miastem wyjątkowo bezpiecznym, jeśli nie najbezpieczniejszym w Polsce.

Białystok to idealne miejsce do życia. Można tu znaleźć właściwie wszystko, czego potrzebujemy. Nie musimy przy tym tracić całego dnia na poszukiwania - nawet w godzinach szczytu przejazd z jednego końca miasta na drugi zajmuje maks. 30 min. Po pracy możemy szybko wrócić do domu i codziennie mamy czas dla siebie, rodziny i przyjaciół - i to całe popołudnie, a nie tylko późny wieczór. W piątek możemy wyskoczyć na weekendowy wypad bez konieczności wielogodzinnego przebijania się przez korki. Wokół Białegostoku jest masa naprawdę fajnych, zielonych miejsc, gdzie można odpocząć. Białystok jest też miastem czystym i cichym - bez smogu i hałasu.

W Białymstoku warto pracować i robić interesy. Koszty utrzymania i inwestycji są niższe niż wielu innych miastach, a pole do popisu - ogromne. Jesteśmy przedsiębiorczy i profesjonalni - w Białymstoku działa wiele firm, które konkurują z najlepszymi graczami na swoich rynkach i wygrywają z nimi. Przykład? Sam pracuję w takiej firmie. Myślimy, tworzymy i działamy w Białymstoku. A jeśli musimy bywać w Warszawie, dojazd zajmuje nam ok. 2 godzin.

Białystok jest tolerancyjny, ciekawy i oryginalny. Tylko w Białymstoku połowa mieszkańców dwa razy w roku świętuje Boże Narodzenie i Wielkanoc - najpierw zgodnie z kalendarzem gregoriańskim, a potem - juliańskim. Tylko w Białymstoku sylwestrowe fajerwerki można zobaczyć również w nocy z 13 na 14 stycznia. Tylko białostockie gazety piszą co roku o Ramadanie i Kurban Bajram. Szanujemy odmienność. Nawet funshop w centrum miasta nam nie przeszkadza.

I na koniec, co dla mnie, nałogowego łasucha, jest szczególnie ważne - Białystok jest smaczny! Mamy naprawdę pyszne, niedrogie, prawdziwe jedzenie. Nawet kebab - najlepszy kebab w Polsce można zjeść przy dworcu PKS w Białymstoku.