sobota, 4 października 2008

A ja lubię Białystok


Dzisiaj wtrącę swoje 3% zeta do dyskusji na temat "Wschodzącego Białegostoku". Zacznę od malkontentów, którzy stękają, że kontury w logo nieczytelne, czapeczki szmatławe, eventy za wcześnie, Jaga za słaba, Podlasie zapyziałe, a w ogóle to wszyscy rozgarnięci stąd spadają i kto ile wziął za te gnioty. Malkontentom mogę powiedzieć tyle: zróbcie lepiej, barany.

Z jednej mańki zgadzam się z prowokacyjną krytyką redaktora. A. Kłopotowskiego, który zjechał kampanię wewnętrzną. Komunikacja jest słaba i nieprzekonująca - wizual zdeka monotonny, a copy drewniane. Owszem, czyste, wyraziste i spójne to wszystko, a nawet miejscami fajne, zwłaszcza trampki, ale nie przekonuje, że Białystok jest interesującym miastem.

Ale z drugiej mańki - czy kampania wewnętrzna miała nas do tego przekonywać? Redaktor K. biadoli, że plakaty mu nie powiedziały, za co ma ukochać Białystok. Panie redaktorze, jeśli Pan nie wie, za co Pan lubi nasze miasto, to żaden plakat tego Panu nie powie! Nie o to chodzi. Kampania wewnętrzna miała nam uświadomić, że mieszkają tutaj pozytywni ludzie, którzy robią coś fajnego, którym się chce (komu sie chciało sie przyjść wczoraj na poranny event, aby wypić kawę z Prezydentem Budzikiem, proszę podnieść rękę i nacisnąć przycisk "skomentuj").

W kampanii wewnętrznej chodzi o to, aby pobudzić nas do myślenia, rozmowy i aktywności. Bo każdy z nas lubi Białystok z innego powodu. Więc może zamiast siać defetyzm i okazywać wzgardę zjadaczom kebabu, niech Pan we własnej głowie, a nie na plakatach, poszuka powodów, dla których chce Pan mieszkać i pracować w Białymstoku. Bo już niedługo ruszamy z kampanią zewnetrzną, w której będziemy przekonywać mieszkańców Warszawy, Wrocławia, Krakowa i Poznania, że warto do nas przyjechać, zamieszkać, studiować, pracować i robić tu interesy. Co Pan im powie jak zadzwonią do redakcji i zapytają dlaczego warto?

Ja wiem dlaczego lubię Białystok. Białystok jest miastem, w którym żyją pozytywni, ciekawi, aktywni, kreatywni ludzie. Owszem, może przeciętnie jesteśmy nieco bardziej zaściankowi, może niedostatecznie wyrafinowani, ale za to o wiele bardziej otwarci, naturalni i bezpretensjonalni. Na marginesie - Białystok jest miastem wyjątkowo bezpiecznym, jeśli nie najbezpieczniejszym w Polsce.

Białystok to idealne miejsce do życia. Można tu znaleźć właściwie wszystko, czego potrzebujemy. Nie musimy przy tym tracić całego dnia na poszukiwania - nawet w godzinach szczytu przejazd z jednego końca miasta na drugi zajmuje maks. 30 min. Po pracy możemy szybko wrócić do domu i codziennie mamy czas dla siebie, rodziny i przyjaciół - i to całe popołudnie, a nie tylko późny wieczór. W piątek możemy wyskoczyć na weekendowy wypad bez konieczności wielogodzinnego przebijania się przez korki. Wokół Białegostoku jest masa naprawdę fajnych, zielonych miejsc, gdzie można odpocząć. Białystok jest też miastem czystym i cichym - bez smogu i hałasu.

W Białymstoku warto pracować i robić interesy. Koszty utrzymania i inwestycji są niższe niż wielu innych miastach, a pole do popisu - ogromne. Jesteśmy przedsiębiorczy i profesjonalni - w Białymstoku działa wiele firm, które konkurują z najlepszymi graczami na swoich rynkach i wygrywają z nimi. Przykład? Sam pracuję w takiej firmie. Myślimy, tworzymy i działamy w Białymstoku. A jeśli musimy bywać w Warszawie, dojazd zajmuje nam ok. 2 godzin.

Białystok jest tolerancyjny, ciekawy i oryginalny. Tylko w Białymstoku połowa mieszkańców dwa razy w roku świętuje Boże Narodzenie i Wielkanoc - najpierw zgodnie z kalendarzem gregoriańskim, a potem - juliańskim. Tylko w Białymstoku sylwestrowe fajerwerki można zobaczyć również w nocy z 13 na 14 stycznia. Tylko białostockie gazety piszą co roku o Ramadanie i Kurban Bajram. Szanujemy odmienność. Nawet funshop w centrum miasta nam nie przeszkadza.

I na koniec, co dla mnie, nałogowego łasucha, jest szczególnie ważne - Białystok jest smaczny! Mamy naprawdę pyszne, niedrogie, prawdziwe jedzenie. Nawet kebab - najlepszy kebab w Polsce można zjeść przy dworcu PKS w Białymstoku.

4 komentarze:

Unknown pisze...

Radek świetny post! Doskonale zidentyfikowałeś korzyści mieszkania w Białymstoku.
Myślę, że kampania jest bardzo OK. I powiedzmy sobie szczerze - nie ma idealnych kampanii. Oczywistym zjawiskiem jest to, że mnóstwo ludzi z wewnątrz (mieszkańców Białegostoku) będzie ją krytykować.
Gdyby kampania miała zadowalać gusta wszystkich była by beznadziejnym gniotem. Prawo natury marketingu.

Marta R. pisze...

Radek, już dawno nie wciągnęłam tak bardzo w czytanie posta na blogu! Rewelacyjnie to opisałeś.

A jeśli chodzi o kampanię, to moim zdaniem, trzeba się do niej uśmiechnąć i wspierać po prostu o niej mówiąc. Niestety wydaje mi się, że zdecydowana większość Białostoczan o niej w ogóle nie wie. Mimo wszechobecnego outdooru (zwykli zjadacze chleba nie do końca kumają o co cho...) i artykułów w necie i prasie.

Unknown pisze...

a ja - jeśli mogę, skomentuje tylko w formie pytania znak (nie wiem kto za tym stoi i raczej nie powinno mnie to interesować jako odbiorcę). Czy to jest ostateczna i niemodyfikowalna już forma? Bo jeśli tak to przyznam, że nie będzie jak zrobić z tego koszulki na wzór I LOVE NY (w myśl jakiejś tam zasady z SGH - nie ważne jaki jesteś - ważne, żebyś był pierwszy)

Piszpan pisze...

Artur, o ile wiem (choć nie mam bliskich związków z tą kampanią) logo jest ostateczne. Ma jednak formę otwartą, będącą punktem wyjścia do innych żółto-czerwonych form (patrz tramki).