David Ogilvy napisał, że reklama w czasie kryzysu gospodarczego to szczególnie opłacalna inwestycja. Szum reklamowy z deka przycicha, spada popyt na media i usługi reklamowe, a nasz brand nabiera nowej, ważnej wartości (bo niby kto wydaje na reklamę gdy inni tną koszty, hę?).
Wszystko to piękne, dobre i prawdziwe, powiadacie, jak
Platon - czekoladowy baton. Ale jak to zrobić, gdy kryzysowe tsunami zmywa nam klientów, a z nimi nasze przychody. Jak się reklamować, gdy w dziurawej kieszeni hula wiatr i wywiewa szeleszczące pliki ecie-pecie? To dopiero jest pytanie. A poniżej odpowiedź:
Przepis na bezpłatną akcję reklamowąNa wstępie wyjaśniam, że chodzi o normalną, pełnowartościową reklamę, bez żadnych kruczków, półśrodków i tanich zamienników. Przepis został z powodzeniem sprawdzony, a mój klient nie wydał nawet złamanego pezetela.
Do przygotowania takiej reklamy będziemy potrzebować następujących składników:
- marki, firmy lub idei, które będziemy reklamować
- 2 porcji dużych dostawców towarów i usług dla naszej firmy
- 4-8 porcji mniejszych dostawców
- przytomnego marketingowca
- szczypty dobrej woli
Wszystkie składniki mieszamy w odpowiednich proporcjach, wykonujemy kilka prostych operacji, parę maili, kilka rozmów przez telefon, umowa, akceptacja projektu, cierpliwości, cierpliwości, mniej więcej po miesiącu nasza reklama zaczyna działać. Tak właśnie możemy zrealizować zarówno akcję wizerunkową, jak i sprzedażową czy informacyjną, czy jakkolwiek ją nazwiemy, docierając do dowolnie zdefiniowanych odbiorców, z dowolnym przekazem, z dowolną kreacją. Bezpłatnie. Dlatego wybaczcie, że pytania o szczegóły, mechanizm i istotę tego przepisu pozostawię bez odpowiedzi, choć je znam. Więc tym razem nie pochwalę się zrealizowanym kejsem, który mógłby te szczegóły wydobyć na jaw, ale jeśli zechcesz, możemy przyrządzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz