sobota, 19 września 2009

A teraz coś z zupełnie innej beczki...

Dobra..., jeden... raz, dwa, jeden... no to sobie poblogowałem. Odwołuję wszystko, co zostało napisane :D No, może z wyjątkiem notki na dzień kota, bo mam słabość do tego posta :D

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Teksty dla PKS-u

Nowa zakładka do portfolio - zredagowałem teksty do serwisu www.psk.bialystok.pl
Serwis zaprojektowała agencja B85.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Wakacje - Mondo Bongo



Szkoda, że już nie pójdę na taki koncert:



To dopiero numer, chyba nigdy mi się nie znudzi:

czwartek, 2 lipca 2009

Lublin da się lubić





Na początku przechodziłem obok nich obojętnie. Zdjęcia, które ktoś rozłożył na parapecie okna klatki schodowej nie wyglądały na porzucone. Ułożone w równym szeregu, jakby je ktoś przed chwilą oglądał, a potem nagle wyszedł na papierosa albo odebrać telefon i zaraz miał wrócić. Normalne odbitki formatu A6, jakieś tam wakacyjne fotki. Nie będę przecież wściubiał nosa do prywatnych zdjęć...

Potem okazało się, że to ambientowe reklamki Lublina! Na odwrocie wakacyjnych fotek, przedstawiających młodych ludzi, którzy tańczą, wypoczywają, karmią gołębie i spacerują po lubelskich uliczkach, wypisane były rozmaite hasełka. Wypisane odręcznie, zwyczajnym niebieskim długopisem.

Z zawodowej powinności zgarnąłem dwie fotki do archiwum, a ambientowy aniołek i partyzancki diabełek, które mieszkają w mojej głowie rozpoczęły tradycyjną wymianę zdań:

Aniołek: "Świetny pomysł! Kreatywny, bezpretensjonalny, nienachalny..."
Diabełek: "... i beznadziejnie nieskuteczny. Ze trzy dni łaziliśmy wokół tych zdjęć, myśląc, że to prywatne foty. Co to za reklama, która nie zachęca do obejrzenia samej siebie?"
Aniołek: "Ale w końcu ciekawość wzięła górę!"
Diabełek: "Wiesz, gdzie prowadzi ciekawość? Porządni ludzie nie zaglądają do cudzych listów i zdjęć. Ta reklama jest wycelowana w kiepski target - wścibskie ciotki i domorosłych konfidentów. Chciałbyś, żeby tacy ludzie przyjeżdżali do Twojego miasta?"
Aniołek: "Nie przesadzaj... pozytywne zaskoczenie okupione chwilą konsternacji to nie grzech..."
Diabełek: "Ulotki są tańsze i można ich rozrzucić więcej. Koszt dotarcia do jednego odbiorcy musiał być niemały."
Aniołek: "Ale jaki efekt! Tego nie da się przeliczyć na złotówki..."

Rozmawiali tak jeszcze parę minut. Jak zwykle - twarde argumenty przemawiały na korzyść diabełka. Moralne zwycięstwo odniósł jednak aniołek. Lublin da się lubić!

środa, 24 czerwca 2009

Do It Yourself

Ciekawa dyskusja w TOK FM na temat wszechobecnej dyktatury porad ekspertów. Jeszcze niedawno człowiek potrafił sam kupić auto i po prostu wyjechać na wakacje, a jak mu się coś zepsuło - zajrzeć pod maskę i dłubać aż naprawił. A teraz... Jeden ekspert musi poradzić w wyborze kredytu, drugi - w wyborze samochodu, trzeci - kupi samochód, czwarty - ubezpieczenie. Eksperci doradzą, gdzie wyjechać a urlop, którą trasę podróży wybrać, gdzie się zatrzymać, co zobaczyć, jak się zachować i kiedy puścić bąka. Szukamy porad ekspertów podejmując najbardziej banalne decyzje - w niemal wszystkich dziedzinach życia. Niektórzy bez porad ekspertów i dyskusji na forach nie potrafią kupić nawet pary skarpet. Outsorsujemy wszystko, oprócz wąskiego wycinka naszej zawodowej specjalizacji. Jestesmy ignorantami, którzy nie potrafią nic innego. Stajemy się totalnie ubezwłasnowolnymi trybikami machiny egzystencji. Ciekawe kiedy zaczniemy zlecać specjalistom robienie naszych dzieci.


wtorek, 23 czerwca 2009

Durak lex...

Projekt nowelizacji prawa prasowego wywołał wśród blogerów falę niepokoju. Czy znowelizowana ustawa nałoży na nich obowiązek sądowej rejestracji blogów?

“Rzeczpospolita” napisała, że nowelizacja prawa prasowego, przygotowywana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego może utrudnić życie internautom. Konsekwencje prawne wprowadzenia w życie zapisów nowelizowanej ustawy mogą dotknąć autorów stron internetowych, którzy nie dopełniliby formalności, m.in. blogerów. Autorzy artykułu podkreślają, że wynika to z nowej definicji dziennika. Dotychczas był on definiowany jako medium o ogólnopolskim charakterze. Teraz o “być czy nie być dziennikiem” zadecyduje częstotliwość aktualizacji. Zagrożenie dla blogerów i twórców stron internetowych gazeta podparła opiniami naukowców i prawników.

Minister Bogdan Zdrojewski uspokaja:- Ktoś, kto pisze takie analizy, nie przeczytał projektu ustawy - powiedział portalowi Gazeta.pl - Blogerzy mogą spać spokojnie - dodał.

Możemy sobie zatem życzyć dobrej nocy.

Albo wziąć na warsztat rzeczony projekt i przeczytać, że: “prasa oznacza publikacje periodyczne, które nie tworzą zamkniętej, jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niż raz do roku, opatrzone stałym tytułem albo nazwą, numerem bieżącym i datą, a w szczególności (…) prasą są także wszelkie istniejące i powstające w wyniku postępu technicznego środki masowego przekazywania, o ile upowszechniają publikacje periodyczne za pomocą druku, wizji, fonii lub innej techniki rozpowszechniania, w tym także publikacje prasowe ukazujące się w formie elektronicznej” (art. 7. ust. 2.)

Czy zatem nieregularnik (publikacja periodyczna) o stałej nazwie “Piszpan Blog”, której niejednorodne notki opatrzone są datą, a następnie publikowane w formie elektronicznej, jest prasą czy nie?

Bo jeśli jest, to “wymaga rejestracji w sądzie okręgowym właściwym miejscowo dla siedziby wydawcy, zwanym dalej “organem rejestracyjnym”" (art. 20. ust. 1.). Czy będę musiał udać się do siedziby “organu” i zarejestrować bloga? Wszak “Kto wydaje dziennik lub czasopismo bez rejestracji albo zawieszone- podlega grzywnie.” (art. 45.)

Czy powinnienem powołać redaktora naczelnego, płacić sobie wierszówkę i odpowiadać za treść komentarzy? Czy będę musiał publikować sprostowania? Bo “Kto wbrew obowiązkowi wynikającemu z ustawy uchyla się od opublikowania sprostowania, o którym mowa w art. 31, albo publikuje takie sprostowanie wbrew warunkom określonym w ustawie - podlega grzywnie.” (art. 46.) Mało tego! “Kto wbrew obowiązkowi wynikającemu z art. 34 i 35 uchyla się od opublikowania komunikatu urzędowego, ogłoszenia sądu lub innego organu państwowego, jak również listu gończego - podlega grzywnie.” (art. 47.)

Nie mam pewności… Chyba dla świętego spokoju w kolejnej notce opublikuję jakiś list gończy, może to zostanie uznane za okoliczność łagodzącą?

czwartek, 11 czerwca 2009

Scenariusz dla Camerona

Albo dla Oliviera Stone'a :) W Białymstoku można nakręcić awanturniczy film akcji z wątkiem romantycznym. Tłem mogą być burzliwe wydarzenia z początku ubiegłego wieku. Wówczas Białystok był dużym, wielokulturowym, ale też radykalnie rozrewolucjonizowanym miastem, w którym działała niezwykle aktywna grupa anarchistów.

Napisałem scenariusz filmu oparty na kanwie autentycznych wydarzeń z 1903-1906
Dodałem oczywiście wątek romantyczny :)



Karnawał 1903. W Białymstoku zaczyna działalność grupa anarchistów. Jeden z członków organizacji Nisel Faber przypadkiem mija się rozbawioną Melanią - córką fabrykanta Kagana. Coś między nimi zaiskrzyło.

Wiece organizowane przez anarchistów gomadzą setki słuchaczy. Faber, Gielinker i inni spotykają się w mieszkaniu jednego z robotników. Postanawiają przystąpić do działalności zbrojnej. Faber zranił właściciela dużego zakładu produkcyjnego Kagana, który brutalnie traktował robotników zatrudnionych w swym zakładzie.

Melania spotyka później Fabera na ulicy. Ktoś rzucił bombę do jednego z cyrkułów, która zraniła dwóch policjantów i zabiła dwie osoby cywilne. Faber ratuje Melanię, a ona się w nim natychmiast zakochuje. Później spotykają się na namiętnych schadzkach. Melania nie wie, że to właśnie Faber rzucił wówczas bombę do cyrkułu, a wcześniej zranił jej ojca. Faber nie wie, że Melania jest córką Kagana. Zakochują się w sobie i zaczynają potajemnie się spotykać. On opowiada jej o walce z niesprawiedliwością (choć nie może wtajemniczać jej w szczegóły akcji), a ona jest zauroczona jego wrażliwością, męskością i szczerą prostotą.

Niedługo później Faber dowiaduje się, kim jest Melania. Jest zazdrosny, bo dzieli ich ogromna różnica statusu. Na dodatek towarzysze anarchiści są przeciwni utrzymywaniu kontaktów z córką fabrykanta, a Kagan - zalotom golca Fabera. Faber namawia Melanię na emigrację do Londynu. W Krynkach anarchiści dokonują udanego ataku na urząd powiatowy i zdobywają duże ilości blankietów paszportowych. Tymczasem do Białegostoku przybywa oddział Kozaków, dowodzony przez Piotra Aleksandrowicza Fułłona. Rotmistrz Fułłon bawi u Kagana. Piją wódkę, jedzą kawior, a pijany Fułłon zaleca się do Melanii. Całą sytuację przypadkowo widzi zazdrosny Faber. Między kochankami dochodzi do kłótni. Melania dowiaduje się, że to Faber ranił jej ojca i strzela wielkiego focha. Nie chce znać Fabera i zbliża się do Fułłona, który próbuje ją zdobyć. Fułłon zaprasza Melanię na przyjęcie do Ritza.

W mieście rośnie napięcie. Aresztowania, rewizje, zamachy... Strajkują robotnicy. Anarchiści organizują zamach na drukarnię i zdobywają znaczną ilość czcionki drukarskiej i farb, które wykorzystują do drukowania materiałów propagandowych. Policji, przy pomocy konfidenta, udało się odkryć kryjówkę z czcionkami drukarskimi, farbami i papierem. W odwecie anarchista Gielinkier dokonuje zamachu na dozorcę domu, który doniósł policji o magazynie materiałów drukarskich - wrzuca dozorcy bombę do mieszkania. Zostaje aresztowany. W mieście wybucha strajk powszechny. Towarzysze chca odbić Gielinkera, rzucają bombę w grupę policjantów i ruszają do szturmu na areszt.

Tymczasem fabrykanci i Rosjanie bawią się w Ritzu. Do akcji wkracza brutalny oddział Kozaków pod dowództwem Fułłona, który nie ukrywa wściekłości, że musi zrezygnować z udziału w przyjęciu i tłumić rozruchy. Rozpoczyna się regularna bitwa. W wirze walki Faber atakuje Fułłona, ale ulega przewadze Kozaków. Fułłon chce go zastrzelić, ale na ratunek rzuca się Melania, która jak deus ex machina zasłania Fabera własną piersią. Melania obsobacza Kozaków, a Faber umyka. Potem Faber i Melania razem uciekają do Londynu.

Napisy końcowe. Gra nostalgiczna melodia.