niedziela, 24 maja 2009

Głos w sprawie loga Białegostoku

Możemy głosować na jeden ze zmodyfikowanych znaków graficznych przygotowanych przez Eskadrę, która zrobiła to za darmo, a zatem i bez polotu, a miejscami nawet bez sensu. Podejrzewam, że częściowo są to odgrzewane kotlety, które nie przeszły wewnętrznej weryfikacji w trakcie pierwszych prac nad logiem Białegostoku, a częściowo bezmyślne wycinanki i przestawianki jakiegoś juniora. Ale nie wiem na pewno, więc niech moje mniemania pozostaną miedzy nami, drogi blożku :)

Jestem Białostoczaninem, któremu leży na wątrobie wizerunek własnego miasta. Dlatego gdy widzę wyroby logopodobne, spośród których próbujemy wybrać godło promocyjne - muszę zaprotestować.

Proponowane modyfikacje to jakieś zgniłe ogryzki, a nie loga!



Propozycja 1.

Siłą „starego” znaku Eskadry była elastyczna, otwarta kompozycja, umożliwiająca swobodną, nawet fragmentaryczną ekspozycję loga, bez utraty najważniejszej cechy – rozpoznawalności. To nowatorskie podejście – znak graficzny jako punkt wyjścia do tworzenia pochodnych form, którymi można swobodnie operować, eksponując je w dowolnej przestrzeni (patrz trampki) – zostało zastąpione bezkształtną maziają z rachitycznymi promyczkami. To logo bardziej niż wschód słońca przypomina kawałek sękacza albo zepsute jajo. No, może od biedy tęczę. Nie ma w tym żadnego pomysłu i nawet kwanta energii, którym promieniowała pierwsza propozycja Eskadry. Zamiast rześkiej energii poranka mamy smętnie zwisającą jajecznicę.

Propozycja 2.

To z kolei jest nawet dość słoneczne, chociaż bardziej przywodzi na myśl fryzurę afro. Pasowałoby jakiemuś brazylijskiemu miastu. Nie jest też wykwitem wyjątkowych umiejętności czy oryginalnej myśli projektanta – taki efekt graficzny można osiągnąć używając jednego z filtrów Photoshopa. Dlatego na podobne „bąbelki” można się natknąć na co trzecim plakacie reklamującym sobotnią imprezę w klubie muzycznym. I gdzie się podziała ta energia, którą promieniowała pierwsza propozycja Eskadry? Gdzie ten „efekt tadaaam!”? Tu go nie widać.

I kolejne propozycje – najgorsze wyjście z możliwych, czyli „obetnijmy połowę i zobaczmy jak to się nam poukłada”. Co z tego wyszło? Może wachlarz, może pióropusz na hełmie rzymskiego legionisty, może jakaś halabarda albo irokez... Nie można modyfikacji znaku graficznego traktować literalnie. Nie wystarczy bezmyślnie przyciąć i obrócić, bo w rezultacie wychodzą takie właśnie koszmarki.

Tagline „Wart zachodu” również uważam za zły pomysł. Przez to hasło prześwitują prowincjonalne kompleksy – jest ono wyrazem aspiracyjnej postawy, która automatycznie lokuje nas w gronie „tych gorszych, którzy chcą być lepsi”. Wschodzący Białystok w zupełności wystarczy.

Można jednak umiejętnie zmodyfikować niechciane logo tak, aby odejść od podobieństwa do LGBT NYC i jednocześnie utrzymać świetny pomysł solarnie ułożonych wykrzykników oraz zachować dwie najlepsze cechy znaku: otwartą kompozycję i artystyczny efekt swobodnej ekspresji, eksplodującej energii, promieniującej radości...

Na przykład tak:
Zaprojektowałem to, inspirując się jedynie „starym” znakiem Eskadry. Może warto więc poświęcić godłu promocyjnemu, które będzie nam świecić parę ładnych lat nieco więcej zachodu? Tydzień później nas wszak nie zbawi... Mogę ten sygnet przekazać miastu w formie wektorowej.

Brak komentarzy: